Wielu ludzi, wybierając opcje podróży po Europie, dąży do odwiedzenia w szczytowej sławie Paryża, Londynu, w ostateczności – Barcelony. Tak, te miasta są piękne, ale jest wspaniałe miasto, do którego podróż wymaga znacznie mniej czasu i pieniędzy – Kraków.

Położony zaledwie pięć godzin jazdy od Lwowa, przyciąga swoim urokiem, pięknem architektury średniowiecza i niskimi, jak na standardy Kijowa, cenami. Kiedyś na miejscu Krakowa było pięć miast, które z czasem zlały się w jedno: pierwotny Kraków na czele z Wawelem (zamkiem królewskim), podwawelski gród Okół, Kleparz lub Florencja (nazwany na cześć św. Floriana, a nie kwiatów, a tym bardziej włoskiego imiennika), znajdujący się od północy; Podgórze, zbudowane przez austriackie władze jako konkurencja dla Krakowa; i Kazimierz, nazwany na cześć króla Kazimierza Wielkiego i zamieszkany w większości przez mieszkańców pochodzenia żydowskiego. Nawet teraz, spacerując po mieście, łatwo można zauważyć granice tych miast.

Jeśli masz siłę i chęć spacerować po mieście, na początek warto przejść Traktem Królewskim, na szczęście oznakowania i trasy są na każdym skrzyżowaniu. To pozwoli zdobyć ogólne wyobrażenie o centralnej części miasta i zobaczyć główne atrakcje.

Centralny rynek nieuchwytnie przypomina Wenecję. Wydaje się, że za rogiem domu zaraz pojawi się morze i usłyszysz krzyki gondolierów. Być może wynika to z podobnej konstrukcji łukowej Sukiennic i pałacu Dożów, a być może z jasnego poczucia beztroskiego święta. Krakowski Rynek Kilka razy dziennie z wieży kościoła na cztery strony świata gra trębacz. Jego melodia kończy się na najwyższym tonie – jak wiele lat temu, kiedy jego poprzednik, ostrzegający przed atakiem wroga, został zabity strzałą… Uważa się, że jeśli trębacz machnie do ciebie, na pewno wrócisz do Krakowa.

Jeśli nie jesteś miłośnikiem muzeów i zabytków, zanim usiądziesz w jednym z przytulnych krakowskich karczm (a latem – pod jednym z parasoli letnich barów i restauracji w samym centrum), koniecznie wdrap się na Wzgórze Wawelskie, zwieńczone zamkiem, u którego podnóża baśniowy smok wciąż zionie ogniem. W drodze do zamku trudno nie zauważyć, że w centrum większość domów jest przeznaczona na miejsce zamieszkania dla księży i służących w świątyniach. A liczne pomniki Karola Wojtyły przekonają nawet największego sceptyka, że w Polsce do tej pory pozycje kościoła katolickiego są jednymi z najmocniejszych na świecie.

Obok zamku znajduje się Katedra Wawelska, w której spoczywają relikwie św. Stanisława – patrona Polski i wielu innych królów i książąt. Tuż obok znajduje się grobowiec prezydenckiej pary, która niedawno zginęła w katastrofie lotniczej. Wejście do katedry jest możliwe tylko po zakończeniu mszy i jest bezpłatne, z wyjątkiem podziemi.

Ogólnie rzecz biorąc, w Krakowie nie czujesz się za granicą – taka mogłaby być Ukraina, gdyby nie szereg przyczyn historycznych.

Uliczna kuchnia Krakowa zadowoli miłośników tej z ukraińskich miast. Kebab (pół kilograma mięsa z świeżymi ogórkami i pomidorami, w chlebie pita) – 10 złotych (około 25 hrywien), zapiekanka (połowa bagietki z szynką, zalanego serem topionym) – 6 złotych. Na każdym rogu sprzedawane są również świeże obwarzanki z makiem lub sezamem – mówi się, że nie próbując ich, nie można poczuć smaku Krakowa. Ciekawy jest sposób ich przygotowania: ciasto najpierw jest gotowane, a dopiero potem pieczone. Na wierzchu obwarzanki są posypywane makiem, serem i solą. Kosztują około 1,5 złotego za sztukę. Ceny piwa są również na poziomie kijowskim. Ale niestety, również pod względem smaku nie odbiega daleko od ukraińskiego. Kraków Ciepło wita serce prawdziwego patriota i muzyka, która gra w barach. Tam można usłyszeć i Ukraińców (choć dawno i na długo emigrowali do USA) Gogol Bordello.

Po dniu pełnym zwiedzania, warto zajrzeć do krakowskiego parku wodnego. Miłośnicy zjeżdżalni wodnych będą mogli tutaj zaspokoić swą żądzę adrenaliny, panie będą mogły zmasować swoją ulubioną cellulit w strumieniach hydromasażu, wszyscy chętni będą mogli poczuć się jak kłoda w strumieniu górskiej rzeki. Na koniec warto zrelaksować się w jednym z jacuzzi, rozwiązując najtrudniejszy dylemat: czy pokonać jeszcze raz pięć pięter, aby zjechać ze zjeżdżalni, czy nie?